piątek, 5 maja 2023

wychowanie

Kiedy co jakiś czas zdarzy mi się, pomyśleć o swoim dzieciństwie i wychowaniu, dochodzę do wniosku, że zostałam bezpowrotnie spaczona przez większość osób, z którymi od samego wyjścia z lędźwi mojej matki miałam do czynienia. Po raz pierwszy do takiego wniosku doszłam już bardzo wcześnie, ciężko mi określić dokładnie kiedy ale podejrzewam, że mniej więcej między jedenastym, a dwunastym rokiem życia. Dopiero w wieku czternastu lat jednak zaczęłam w miarę regularnie chodzić na terapię, jako że byłam wyjątkowo niesforna, co wcale mojej niesforności nie ukróciło. No ale z pewnością już w wieku mniej więcej lat czternastu zaczęto mi mówić, że żal do bliskich za owe spaczenie jest niesprawiedliwy i jałowy, że kiedyś sama zobaczę jak to jest z własnym dzieckiem.I choć na dzień dzisiejszy muszę powiedzieć, że wątpię żeby było mi dane zobaczyć jak to jest, między innymi z powodu tegoż spaczenia, to przyznaję, że pretensje o nie są w istocie bez sensu. Służą codziennemu zrzucaniu winy na kogoś innego niż ja. I co? Każdy powinien mieć jakieś hobby…

I kiedy teraz tak leżę na rozkładanej kanapie i myślę o sobie (jak zwykle), to dochodzę do wniosku, że moje życie jest całkowicie stracone i przegrane i takie będzie ponieważ przeszłość ciągnie się za sobą nieustannie, błagając bezbronne dziecko żeby wskoczyło w nią na oślep.

I może by się nawet chciało skoczyć na oślep w tę przeszłość, bo czas dawno już wymazał większość negatywnych chwil lub podniósł ich wartość i zniekształcił na tyle, że wydają się już nawet dobrymi wspomnieniami albo przynajmniej zabawnymi ale no niestety, tak się nie da. Można co najwyżej zamoczyć czubek dużego palca u stopy w tym morzu. A jest się już tak spaczonym, że do przodu to tylko z przewodnikiem, który niestety się upił i teraz leży gdzieś pod mostem albo wrzeszczy z pokoju obok, waląc pięściami i nogami w ścianę, że kurwa chce siku. 

Okazuje się, że to dziadek. Za kilka godzin ślub mojej matki. Zasypiam ciężko-lekka, pół na pół, bo to w końcu jej dzień, trzeba czasem zamknąć mordę w kubeł i się ładnie ubrać.

środa, 20 grudnia 2017

Orkan



stąd do Twoich ust jest długa droga
trzeba przemierzyć wszystkie rzek odnogi
przepłynąć, szybciej pod wodą
duszę się 
zastygam w pół drogi

droga którą przemierzyłam od kanapy
do tej wężowo wygiętej sarny
do zwierciadła Ain Eingarp (zdecydowany stukot obcasów)
trwała sekundę

ktoś robił zdjęcia

na każdym inna poza
wygięte biodra
Twoja ręka
pochylony
czerwona sukienka
zbliżenie na usta
jej śmiech zęby
Twoje oczy skupione

Twój uśmiech
jej oczy
twoja ręka
jej dłoń przelewa się
Sukienka

stoję

oczy
usta
biodra
ręka
śmiech
przelewa
się
sukienka

oczy
oczy
oczy
oczy

uśmiech
ręka
on
jak
skała
blisko
bardzo
przy
jej
ciele

oczy
oczy
oczy
oczy

usta
on
pochyla
się
a
ja?
stara

do
mnie
musisz
potem
wracać

oczy
usta
prawie
blisko

za
za
za
za

czwartek, 23 lutego 2017

Nie, to my



Tak
o nie!
ptak
tonie

Toniemy

Tak
o nie
ptak
płonie

Płoniemy

znad
powiek
strajk
kobiet

toczy bój

piwsko sączy wuj

krajem rządzi chuj

To nie my

Hipo



Dzisiaj, podtrzymał mnie na duchu i natchnął widok moczu szczelnie zamkniętego w plastikowym słoiczku. Chwila, w której patetyczna pieśń rozbrzmiewała w łazience prywatnej kliniki, a mój wzrok wylądował na żółtej cieczy, w której pływały majestatycznie drobinki czegoś tam, strzępki wprost z mego pęcherza, nadała sens dzisiejszemu istnieniu. 

- pomyślałam, po czym sięgnęłam po plecaczek, z którego po kolei zaczęłam wyciągać:

Kaldyum, Metypred, Sirdalud, Aulin, Lorafen, Hydroxyzyne i jakieś ziołowe leki na nerwicę. 



To tak na wszelki wypadek. 



niedziela, 20 listopada 2016

Zegar pozytywka



Kot ssie mi cycka.
Zegar cicho tyka.
Jest pierwsza godzina.
Znad kota patrzę w ekran.
Patrzę oczami wilgotnymi od łez
tak jak koszulka jest wilgotna,
od śliny kotka.

To była zwrotka.

Jutro zdecyduję o swoim życiu.
Dzisiaj jeszcze jestem w ukryciu.
Obok książek o tym jak odnaleźć Boga.
Obok kubka z herbatą na nerwicę.

Zastanawiam się dokąd dojdę.

Czy wyjdę z pokoju, czy wyjrzę na ulicę.
Czy umrę na raka, czy strzelę sobie w łeb.

Bez znaków zapytania,bo to pytania twierdzące. 
Ja na nie nie odpowiem, to wie tylko słońce. 
Oczywiście jeśli wierzyć, że słońce jest Bogiem.

W co wątpię. 

Kot ssie mi cycka.
Zegar pozy-tywka.
Jest pierwsza gonitwa.
Znad kota patrz – doniczka.
Parzę oczami wilgotnymi od tez,
tak jak komórka jest wilgotna,
od spiny w totka.









 

poniedziałek, 26 września 2016

Izrael



Znasz takie uczucie jak każda twarz wydaje Ci się za mała albo za duża?
Jadę tramwajem. Plamy na nosie starszej pani tańczą w rytm muzyki.
Nie chcę na to patrzeć. Spuszczam wzrok, a tam atakuje mnie brudna stopa, z której brud chce posiąść całą powierzchnie podłogi. Zaraz dojdzie do mnie aby mnie pożreć swoją wielką paszczą. Muszę zamknąć oczy. Ale jak je zamknę coś może się wydarzyć, czego nie będę mogła skontrolować. Otwieram i cały wszechświat kurczy się we mnie.

Jestem jak kret, wykrzywiło mi łapki, usta szepczą jakieś słowa, bez ładu i składu.
Idę ulicą i czekam aż ktoś pokaże mnie palcem i powie „śmierć!”.
Nic takiego się jednak nie dzieje, więc idę dalej.
Okazuje się, że nie sama. Obok mnie jakiś chłopak. Trzyma moją rękę - wzdrygam się. Mówi „Hej, wszystko w porządku?”
Mówię, że nie. No ale co z tego? Idziemy dalej.

A dokąd? Zaraz sobie przypomnę… 
Tylko te domki z tektury, jakbym je widziała już tysiąc razy. Czy ja mogę zniszczyć to miasto? Poprzewracam te wszystkie papierowe domy, a potem je podpale, ciekawe co mi zrobisz wtedy?
Jak to pisałam to szłam po kostium kąpielowy. Miałam odbyć przygodę życia. Taką jakie są w filmach albo w książkach Kerouaca. Podróż. Podróż jak marzenie, lepsza niż po bezdrożach Ameryki.
Najpierw pociągiem do Lublina, potem TIREM do Rumunii, a z Rumunii samolotem do Tel Avivu. Stolicy mojej przekłamanej ojczyzny. 
Dopięłam wszystko na ostatni guzik. I jestem z tego dumna, że potrafię, że jestem taka zaradna.

Twarze malały, robiły się wielkie i nieprzyjazne ale to był tylko przedsmak. Najgorzej się zrobiło jak byłam z tym chłopakiem sama w domu. Bo on zupełnie nie wiedział jak się zachować. Myślał, że ja może żartuję. Bo swoją drogą to cholernie śmieszne jak cie tak skręca i wydaje ci się, że twój głos nie jest twój. No i właśnie od tego się zaczęło. Że powiedziałam jakieś głupie zdanie. To mogło być „posmaruj ją masłem”, albo „lubię zapach lata”, chociaż bardziej to pierwsze i jak tylko usłyszałam jak to wybrzmiewa, doszłam do wniosku, że to zupełnie nie mój głos, że zabrzmiał jakoś skrzekliwie. Potem pomyślałam, że to właśnie jak najbardziej był mój głos tylko, że usłyszałam go w końcu tak jak słyszą go wszyscy, czyli nie zniekształconego przez jamę ustną i te inne otwory. To było straszne. Zaczęłam więc chodzić w tę i z powrotem przepraszając jednocześnie, że to robię, za chwilę zaś mówiąc sobie na głos „ciiiii” przyłożywszy palec do ust. Uciszałam sama siebie ale jak on coś powiedział także mówiłam „ciiiii” bo każdy dźwięk był nie do zniesienia. Za jasno, za jasno jest w pokoju, na dworze, przez okna wpada światło i razi w oczy. Musiałam wejść do sypialni. Usiadłam na łóżku, tylko, że ta głowa i ten napływ gorąca. Ten napływ gorąca można odczuć konkretnie w mózgu. Dlatego zawsze boję się wtedy, że wybuchnie albo że dostanę wylewu w partiach mózgu, które zaczynają się wykręcać jakby w w skurczu. Można tak powiedzieć? Skurcz mózgu?

Proszę mi wybaczyć brak precyzji naukowej. 

Wiem tylko, że za długo nie można usiedzieć w miejscu. Bo coś każe nogom wstać i kręcić się w kółko. Zaczęłam więc mościć sobie legowisko jak to robią psy zanim usiądą. Ostatnio obejrzałam filmik dlaczego tak się dzieję, to znaczy, mówię o psach. Podobno to dawny odruch, Kwestia odstraszania nieprzyjaciela poprzez wydzielanie swoistego zapachu. 
Wzięłam Hydroxyzynę. Żeby nie zaczynać za mocno.

Tym razem zadzialaly. Sukces. On zamówił pizze.
Czekaliśmy tak na nią w milczeniu do ostatniego momentu kiedy jeszcze wyrobiłabym się na pociąg.

czwartek, 12 maja 2016

Kraków - Łódź



Nie nazywam się niebo
Choć mam wszystko co trzeba
Podobno "ja" to wiatr i drzewa
Szklanka do połowy pełna

Wychodząc więc z założenia
Że jak przyjdzie pełnia
Wyłoni sie księżyc
I noc bezsenna

To bedziesz mi jak siostra
Albo bliska krewna
Zrodzona z jednej myśli

Z tęsknoty bez dna